Nabiera tempa akcja weekendowego bojkotu kin, która jest odpowiedzią na zeszłotygodniowe wydarzenia, które jak widać żywo poruszyły społeczność internetową. Przypominając w jednym zdaniu, Policja działając, w sposób niejasno inspirowany przez Organizacje Zbiorowego Zarządzania (FOTA, ZAIKS), podczas brawurowej akcji zamknęła największą polską stronę udostępniającą przetłumaczone napisy do filmów.

Tak jak wcześniejsze policyjne akcje wymierzone w studentów, również ta miała zbliżony modus operandi: użycie zdecydowanie zbyt dużych, w stosunku do skali zagrożenia, sił policyjnych, rozpoczęcie akcji o godzinie 6:00 w nocy, zatrzymanie podejrzanych, gdy brak ku temu było wyraźnych przesłanek. Znamienne, podobne metody powszechnie stosowane były w okresie głębokiego stalinizmu. W cywilizowanym państwie, takie metody mogłyby pod pewnymi warunkami zostać zaakceptowane w przypadku poważnych przestępców, tutaj mamy jednak do czynienia z zupełnie inna sytuacją. Szkodliwość bowiem społeczna zarzucanych zatrzymanym czynów jest bardzo niska. W rzeczywistości, ciężko mówić tu nawet o szkodliwości społecznej – obiektywnie patrząc, w hobbystycznym tłumaczeniu i udostępnianiu napisów do filmów można doszukiwać się raczej pobudek altruistycznych, niż kryminogennych. Zatem co się dzieje? Stare przysłowie mówi, iż gdy nie wiadomo o co chodzi, na pewno chodzi o pieniądze. Tak też jest w tym przypadku.

Dzisiejszy przemysł rozrywkowy to ogromne pieniądze. W samej Polsce miliardy złotych dochodu rocznie, a wiadomo również, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nie będę tu przywoływał racji przedstawianych przez Organizacje Zbiorowego Zarządzania, gdyż myślę, że są one powszechnie znane. Nie zwykłem oglądać telewizji, jednak podejrzewam, że po każdej z tych akcji szczegółowo były podnoszone w każdym wydaniu serwisów informacyjnych. Nie da się jednak ukryć, że prawdziwą przyczyną wysokiego poziomu piractwa w Polsce są horrendalnie wysokie ceny oryginalnych nośników, zupełnie nie przystosowane do naszych realiów. Nasze społeczeństwo nie jest tak bogate jak społeczności w krajach zachodnich, lub tym bardziej w USA, zatem sprzedając płyty z muzyką czy filmy po cenach niejednokrotnie znacznie wyższych niż za oceanem, nie można liczyć na masowy sukces. Rozrywka i kultura są potrzebami niższego rzędu, trudno oczekiwać, by liczący każdą złotówkę polak wydał 60 złotych na płytę CD z muzyką w sytuacji, gdy brakuje mu pieniędzy na cele mieszkaniowe, edukację dzieci, czy też nawet wyżywienie. Jest to zupełnie naturalne i zrozumiałe zjawisko.

Telewizja i inne popularne media pełne są przy tym reklam, zachęt czy teledysków, których faktycznie jedyną rolą jest zachęcanie do zakupu płyt wykonawców. Rodzi się zatem w społeczeństwie, wywołane sztucznie przez koncerny medialne, zapotrzebowanie na wytwory przemysłu rozrywkowego. Dostępne są one jednak w cenach, które czynią je niedostępnymi dla 80% społeczeństwa. Jeżeli połączymy te fakty z powszechnym obnoszeniem się bogactwem przez przedstawicieli branży, co szczególnie widoczne jest u naszych rodzimych gwiazdek – mamy przyczynę stanu rzeczy w Polsce. Jeżeli koncerny chcą sprzedawać w Polsce muzykę po takich cenach, niech promują ją wśród właściwych grup odbiorców. Jakoś nigdy nie zdarzyło mi się oglądać reklam Porsche w magazynie dla młodzieży, czy też w powszechnej telewizji.

Oczywiście, jak mawiali starożytni rzymianie, est in medio verum. Obie strony mają swoje niezaprzeczalne racje, których nie da się pogodzić w ramach obecnie funkcjonujących układów. Uważam, że w przyszłości OZZ oraz koncerny muzyczne, będą tracić na znaczeniu. Internetowa rewolucja serwisów społecznościowych, zaczyna obejmować także pozostałe dziedziny życia.

Dzięki popularnym serwisom Web 2.0 jak na przykład MySpace czy YouTube, już teraz twórcy muzyki promują z powodzeniem swoje utwory. Bez pośrednictwa pazernych koncernów i innych organizacji, które to w rzeczywistości okradają twórców. Tylko czekać, aż pojawi się Przemysł muzyczny 2.0, czy też ogólniej, Rozrywka 2.0, gdzie autorzy będą swoje utwory oferowali bezpośrednio odbiorcom, po znacznie niższych cenach, niż obecnie. Pozwoli to obu grupom, twórcom i ich odbiorcom, wyeliminować zbędne ogniwo, pochłaniające obecnie lwią część dochodów branży.

Również samo działanie OZZ w przedstawionych sprawach wydaje się dyskusyjne.

Po pierwsze, w myśl starej dewizy, nie należy kąsać ręki, która karmi. Wypowiadając otwartą wojnę społeczeństwu, koncerny medialne mogą jedynie przyspieszyć swój kres. To one istnieją dla nas, a nie my dla nich. W ostateczności, przez kilka milionów lat historii istnienia gatunku, nasi przodkowie potrafili doskonale obyć się bez skrzeków gwiazdek formatu Britney Spears nad uchem.

Po drugie, wątpliwości budzi zaangażowanie tych środowisk w działanie Policji. Jak zauważa Piotr Waglowski, sytuacja gdy finansowa grupa interesu, jaką jest niewątpliwie koalicja antypiracka, przyznaje nagrody (np. “Złote blachy“), czy też oferuje bezpłatne szkolenia dla policjantów, jest daleko niepokojąca. Co więcej, zgodnie z art. 1 ust. 3 ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym oraz przepisami regulującymi wynagrodzenia i finansowanie Policji (art. 13, i 108 ustawy o Policji) wynika, że jest to działanie stricte korupcyjne.

Co zatem w zaistniałej sytuacji możemy zrobić? Wyraźmy nasze społeczne niezadowolenie i dołączmy do akcji bojkotu kin w nadchodzący weekend, 25-27 maja. Nie chodzi tu o propagowanie, czy też popieranie piractwa, ale o wyrażenie naszej rosnącej niechęci wobec metod działania obranych przez OZZ oraz, inspirowaną ich naciskami, Policję. By pokazać decydentom z koncernów medialnych, że damy sobie bez nich radę – i jak daleko “wojna” by się nie posunęła, to oni zawsze stoją na przegranej pozycji.

Odwiedź stronę akcji: http://dosyc.cjb.net/

Nie zapomnij również poinformować o niej swoich znajomych.